(z dnia: 31. 10.2011 | 13:32)
Szłam po drabinie.
Nie ważne jak, ważne, że w górę.
Szczebelek po szczebelku.
Jeden się złamał.
Chwytając ramy- ocalałam.
Idę dalej.
Nawet nie w połowie jeszcze,
lecz widok z tego miejsca
jest nieziemski.
Stojąc na dole, nie widać.
Na samym szczycie jest
zbyt odległy.
Drabina jest stabilna.
A ja wspinam się po niej
pewnym krokiem.