(z dnia: 27. 02.2015 | 18:20)
Poszłam na spacer.
Tym samym chodnikiem, co zawsze.
Przeszłam całkiem spory odcinek drogi.
Tylko, że tym razem, tuż przed powrotem do domu
Musiałam się zatrzymać..
A może wcale nie musiałam?
Nie musiałabym, gdybym nie zrobiła kroku w bok.
Ale ja zawsze wybieram niespokojne kroki.
Więc i ten nie był idealny.
Moja droga była prosta,
jednak musiałam ją delikatnie przekształcić.
A wtedy zatrzymałam się.
Patrzyłam na ten płotek, który stał na mojej nowej drodze.
nie wiem ile czasu upłynęło,
ale ja ciągle na niego patrzyłam.
Chciałam wejść na niego, stanąć dużo wyżej
i cieszyć się lepszym widokiem,
jednak nie wiedziałam jak mam tam wejść.
Nie było schodów.
Płotek stał sobie sam, bez żadnych ułatwień.
Obeszłam go dookoła, jednak okazało się,
że z drugiej strony nie wygląda już tak ciekawie.
Więc wróciłam na początek.
Delikatnie pogładziłam jego drewnianą strukturę.
W paru miejscach były nierówności,
musiałam uważać, żeby nie urazić się drzazgą.
Jednak dalej przy nim stałam i oglądałam.
W zasadzie patrząc, próbowałam nie myśleć.
W końcu rozsądek wziął górę nad instynktem.
Wróciłam na swoją dawną trasę spacerową.
Poszłam wprost do domu,
ciągle pamiętając o moim płotku,
którego za żadne skarby nie zrozumiem nigdy.
Jednak wracam do niego w trakcie spaceru,
tylko patrząc i podziwiając.
Może kiedyś zniknie z mojej drogi,
a może dobuduję do niego inne płotki
i razem stworzymy coś trwałego,
co będzie jedynie sympatycznym
elementem mojego życia?