(z dnia: 29. 09.2011 | 19:52)
Spośród wszystkich ziaren piasku,
leżących gromadnie na plaży, wzięłam sobie jedno.
Wydało mi się inne niż reszta.
Było w nim coś takiego, że postanowiłam obejrzeć je pod mikroskopem.
Na plaży było zimno, wiało.
Dzień chylił się ku końcowi.
Upadał na kolana,
by po paru godzinach ciemności podnieść się na nowo.
Na tle chmur, wysoko nad ziemią leciał samolot.
Widziałam jego rozłożyste skrzydła,
chmurę gazu, którą pozostawiał za sobą.
Im ciemniej, tym lepiej było widać
światła jakimi sobie pomagał.
I ten wspaniały huk z jego silników.
Tego jednak nie słyszałam.
Morze było tak niespokojne,
że szum fal zagłuszał wszystko inne.
Zagubiona mewa próbowała dołączyć do swych sióstr i braci.
W morzu na pewno pływały ryby.
Jednak na powierzchni było zbyt nieprzyjemnie,
by chciały opuścić głębię wody.
Toteż musiałam sobie je wyobrazić,
jak radośnie, a może i z niepokojem suną pod powierzchnią.
Obok mego buta mała muszka spacerowała, pewnie czegoś szukając.
A może tylko chciała się przejść?
Świerszcz zagrał nagle w nadmorskiej trawie.
Słyszałam go wyraźnie, musiał być blisko.
Te wszystkie obserwacje pochłonęły moją uwagę na tyle,
że nie zauważyłam, kiedy słońce odeszło.
Z plaży zniknęli ludzie.
Byłam ja, szum fal, świerszcza wesoła muzyka
oraz to ziarenko piasku.
Zamknęłam je w dłoni. Tam było mu cieplej.
Moje zmarznięte ręce po chwili zaczęły sie ogrzewać.
Plaża pozostała biedniejsza o jedno ziarenko piasku,
których miliony ludzie nieświadomie wynoszą co roku
w butach, ubraniach, na ciele.
Lecz moje ziarenko było wyjątkowe.
Bo ja je zauważyłam.
Już nie było niczyje. Było moje.
A ja byłam dla niego.